Benjamin Disraeli
Spoglądam na pamiętnik z czystą furią, doprawdy nie powinnam tyle w nim pisać. Gdyby wpadł w niepowołane ręce mogłabym mieć naprawdę spore kłopoty. Uśmiecham się niczym wariatka po obejrzeniu kolejnej dawki ogłupiającego serialu i zastanawiam się czy istnieje dla mnie jakakolwiek droga ucieczki. To tak boli, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Znowu zbliżasz się do mnie… za blisko. Zamykam serce i duszę, nie pozwolę, abyś splugawił coś więcej niż tylko moje ciało! Cholerna Ashley z tym swoim wiecznie uśmiechniętym obliczem! Elizabeth ciągle zakochana i chodząca z głową w chmurach! Wszystkie zazdrościcie mi mojego idealnego życia! Idealne? Doprawdy wolałabym przeżywać rozstanie z chłopakiem, albo po raz setny zastanawiać się którą sukienkę powinnam ubrać na sobotnią randkę, aniżeli czuć to, co teraz czuję… Przyjaciółki, głupie, interesowne wywłoki. Spadam, ciągle spadam. Nie chcę, doprawdy nie chcę się tak czuć! Adam ciągle napastuje mnie tymi swoimi miłosnymi wyznaniami. Brakuje tylko pierścionka zaręczynowego i zadowolonego uśmieszku mojego kochanego tatuśka. A potem? Biała sukienka z gorsetem, białe pończochy, czerwone podwiązki, białe szpilki i cholerny marsz Mendelsona! Uśmiechnięty i zadowolony z siebie Adam… Och, Adamie zupełnie nieświadomy swojego smutnego losu! Otwieram szufladę. Są! Pochwalam siebie w myślach za zrealizowanie ostatniej recepty, chociaż dziś jeszcze ich wszystkich nie wezmę. Dziś nie. Płaczę, oj Cath, nie powinnaś być taka słaba! Cath opanuj się do cholery! Cath, nie wolno płakać, płacz jest dla słabych, a ty jesteś silna. Zakradam się do gabinetu pod jego nieobecność, włamuję się do sejfu – hasło jest takie przewidywalne, jak on mógł! Znajduję jej aktualny adres i czuję jak automatycznie wszystko zaczyna się we mnie gotować. Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa! Wszędzie kłamstwa! Ta podła suka żyje! Jak mogła mnie zostawić?! Zostawiam wszystko idealnie tak jak było i uciekam stamtąd. Płaczę, ciągle płaczę, no dobrze przez chwilę pozwolę sobie na słabość. Zamykam się w swoim pokoju, nie ma mnie dla nikogo, nie ma mnie dla świata. Dwadzieścia nieodebranych połączeń. Połowa od Adama, reszta od Ash i Effy. Wyłączam telefon, tak po prostu, mam ich wszystkich gdzieś. Znowu nie zrobiłam nawet połowy z tego, co zamierzałam. Znowu pozwoliłam, aby uczucia zagrały pierwsze skrzypce. Nigdy więcej! Powoli uspokajam nerwy, włączam Revenge i obiecuję sobie, że po seansie włączę z powrotem telefon i będę udawać. Udawać, że nic się nie stało, że kolejna silna chwila załamania nerwowego po prostu nie miała miejsca. Znowu będę silna, twarda i nieprzystępna. Przecież nie posiadam uczuć, prawda?
Uśmiechnęłam się pod nosem, wchodząc do
ulubionej kawiarni i szukając wzrokiem Adama. Godzinę wcześniej bez
zastanowienia przyjęłam jego zaproszenie na kawę i byłam ciekawa, co tym
razem się wydarzy. Uwielbiam modernistyczny styl Insomnii, w
szczególności te wszystkie białe dodatki.
- Cześć kochanie –
powiedziałam, całując Adama na przywitanie i ze słodkim uśmiechem na
ustach siadając naprzeciwko niego przy stoliku.
- Jesteś – rzucił,
zupełnie jak gdyby miał wątpliwości, co do tego czy w ogóle się dzisiaj
pojawię. Nonsens! W końcu spóźniłam się tylko dwadzieścia minut! – Już
myślałem, że nie przyjdziesz.
- Gigantyczne korki. – Moja ulubiona
wymówka wypowiedziana najsłodszym tonem na jaki było mnie stać jak
zwykle zdziałała cuda. – Przepraszam? – wzruszyłam szeroko ramionami,
zupełnie nieskłonna do jakiejkolwiek skruchy, choć z delikatnym
uśmiechem na ustach, który miał wszystko załagodzić.
-
Najważniejsze, że już jesteś – skwitował po chwili namysłu, uśmiechając
się niedbale i patrząc mi prosto w oczy. – Właściwie to chciałem zapytać
cię czy nie miałabyś ochoty na kilkudniowy wyjazd nad morze z Riley i
Joshem.
- Cóż, musiałabym się bardzo porządnie zastanowić. – Udałam
wielkie zainteresowanie menu, uśmiechając się pod nosem. – A tak na
serio, to czemu nie? Termin?
- Myśleliśmy o przerwie świątecznej. –
Spojrzał mi prosto w oczy, zupełnie jakby chciał się dowiedzieć, czy
naprawdę tak uważam. W końcu chyba dał sobie spokój, bo nic nie
powiedział i przeniósł wzrok na swoją kartę dań.
- Cudownie. Tylko
pamiętaj, że ostatnie trzy dni mam zarezerwowane dla Ashley. –
Przypomniałam, na wypadek gdyby to nie było dla niego jasne i oczywiste.
Była to taka nasza, mała ośmioletnia tradycja i nie miałam zamiaru jej
zmieniać dla jakiegoś wypadu nad morze.
- Jasne – powiedział po
prostu, decydując się w końcu na kawę i torcik bezowy. Ja wzięłam tylko
dietetyczne latte, modląc się w duchu o brak jakiegokolwiek komentarza z
jego strony na ten temat. – Cath ja…
- Ty co? – Zachęciłam
delikatnym i pogodnym uśmiechem, kiedy niespodziewanie przerwał swoją
wypowiedź w pół zdania, co nie należało szczerze mówiąc do jego
zwyczajów. Obserwowałam go przez kilka minut z rosnącym zdziwieniem aż w
końcu zdecydował się przemówić.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że
nie jest to twoje wymarzone towarzystwo, ale może być naprawdę nieźle
jak się postarasz. – Sama nie wiem czy to jego wypowiedź czy sam fakt,
że w ogóle odważył się coś takiego powiedzieć tak na mnie podziałało,
ale nagle odechciało mi się tej kawy i tego spotkania.
- Ja mam się
starać? Ja?! – Bliska byłam podniesienia na niego głosu, jednak
ostatkiem silnej woli powstrzymałam się przed tym. Doskonale zdawałam
sobie sprawę z tego, że mój gniew niczego tutaj nie zmieni. – Czy muszę
ci przypominać co ta… mała… plugawa… żmija… mi zrobiła? – Powiedziałam,
cedząc każde słowo i mimowolnie wstając z miejsca. – Nie chce mi się z
tobą gadać. Uważam to spotkanie za zakończone.
- Poczekaj! – Był
tak bardzo zaskoczony moim teatrzykiem, że zareagował dopiero wtedy, gdy
znalazłam się już przy drzwiach wyjściowych, w nieelegancki sposób
trzaskając nimi głośno. Byłam po prostu wściekła na niego niesamowicie.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon, zupełnie nie
zwracając uwagi na jego wołanie. Niech spada!
Byłam tak zdenerwowana porannym
spotkaniem z Adamem, że nawet się nie spostrzegłam, a już znalazłam się
pod domem Ash, następnie w jej pokoju i zalewałam się łzami nad
niewdzięcznym chłopakiem, a raczej jego nietaktownej uwadze. Moja
najlepsza przyjaciółka najpierw wysłuchała mojego, długiego wywodu w
milczeniu, a następnie powiedziała dobitnie, co o tym wszystkim sądzi.
Nie obyło się również od nutki feminizmu i klnięcia na facetów na czym
to świat stoi.
- Od razu lepiej – skwitowałam, uśmiechając się
przez łzy, kiedy już zgodnie z naszym starym zwyczajem zmieszałyśmy
obiekt całego tego zamieszania z błotem i leżałyśmy na podwójnym łóżku
Ash, przeglądając najnowsze, modowe katalogi. – Myślę, że powinniśmy
wybrać się na zakupy. Wieki nie byłam w żadnym, porządnym sklepie.
-
Dobry pomysł – stwierdziła Ashley, dodając po chwili namysłu. – Fryzjer
również nie zaszkodzi. Obu nam się przyda nowa fryzura.
- W sumie,
dlaczego nie? Zastanawiałam się nad przefarbowaniem włosów –
powiedziałam zgodnie z prawdą, uśmiechając się figlarnie. – Rudy.
- Może być ciekawie – przyznała Ash, przyglądając mi się z uwagą godną dobrego stylisty.
- Otóż to – rzuciłam podekscytowana i praktycznie zdecydowana na
prawdziwą rewolucję w moim życiu. Aż zacierałam ręce na samą myśli na to
jaka będzie reakcja innych ludzi na nowy kolor moich włosów.
-
Myślę, że powinnyśmy zająć się wszystkim od razu – stwierdziła Ash,
wybierając numer swojego fryzjera. Umówiła nas na popołudniową wizytę,
przedstawiając pokrótce czym dokładnie jest zainteresowana. Kiedy
nacisnęła czerwoną słuchawkę była już po zakończonych negocjacjach z
najlepszym fryzjerem w Londynie.
- Będziemy wyglądały nieziemsko,
zobaczysz – mruknęła zadowolona z siebie, uśmiechając się od ucha do
ucha. Od czasu jej rozstania z chłopakiem nie widziałam jej takiej
szczęśliwej i radosnej, a minęły już dwa miesiące od tamtej pory.
-
Na to właśnie liczę – powiedziałam również się uśmiechając i wprost nie
mogąc się doczekać wizyty w salonie fryzjerskim. Czułam, że dzięki temu
rozpocznie się dla nas jakaś nowa, wspaniała epoka. Byłam pełna nadziei
i z zapałem brałam się za kolorowanie przyszłości dniem dzisiejszym.
Wiedziałam, że najcięższą pracę należy wykonać u źródeł, aby później móc
się dalej rozwijać. Nasze wesołe plotkowanie przerwało niespodziewane
pukanie do drzwi.