sobota, 11 maja 2013

Szklane serce

„ Poezję pisze się łzami, powieść krwią, a historię rozczarowaniem."
Carlos Ruíz Zafón
~*~

Odszedł. Tak po prostu zostawił mnie samą. A obiecywał, że jeśli dostosuję się do jego woli zostanie. Śmiał mi się prosto w oczy, śmiał się ze mnie, zdeptał moją miłość. Upadam. Czuję jak upadam mimowolnie, osuwam się na podłogę. Czuję zapach i metaliczny smak krwi – leje się z moich warg i rąk. Pozwalam sobie na żałobę, na cierpienie. Zatracam się w tym wszystkim, czuję, że to koniec wszystkiego. Łzy spływają po mej twarzy, tworząc potok niewypowiedzianych myśli i słów. Śmieję się histerycznie, podpalając nasze wspólne zdjęcia, wyrzucając pamiątki. Pogrążająca jest cisza pustych czterech ścian, w których się teraz obracam. Dzwonek do drzwi przerywa moją samotność, bez zastanowienia idę otworzyć drzwi.
- Patrycja, a co ty tutaj robisz? – zapytałam zaskoczona niespodziewaną wizytą najlepszej przyjaciółki, odsuwając się od drzwi, aby zrobić jej przejście.
- Nie było cię dzisiaj w szkole, nie odpowiadasz na sms-y, dlatego postanowiłam cię odwiedzić – odpowiedziała, uśmiechając się łagodnie. – Przyniosłam ze sobą kawę i ciastka.
- To bardzo miłe z twojej strony – powiedziałam, przenosząc się razem z Patrycją do salonu.
- Co się z tobą dzieje, Hanno? – zapytała wprost, przyglądając mnie się niezwykle uważnie i upijając łyk swojej kawy.
- Nic – odpowiedziałam. – Po prostu zaspałam.
- Takie kity to możesz wkręcać swojej mamie, a nie mnie – powiedziała Pati. – Chodzi o tego idiotę?
- Zostawił mnie. Tak po prostu – odpowiedziałam, zabierając się za kawę, jednocześnie niechcący podciągając rękaw do góry. To był dosłownie ułamek sekundy, ale już wiedziałam, że ona to zauważyła.
- Hann, co ty sobie zrobiłaś?! – Była niesamowicie przejęta, a ja w tym momencie zaczęłam żałować, że w ogóle wpuściłam ją do mieszkania, a nie udawałam, że mnie nie ma.
- To nic takiego – powiedziałam ze stoickim spokojem, upijając kolejny łyk kawy i jak gdyby nigdy nic, zabierając się za ciastko. Nie miałam najmniejszego zamiaru wałkować z nią teraz tego tematu. Teraz ani nigdy! To co robiłam ze sobą i własnym ciałem było tylko i wyłącznie moją sprawą!
- Obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz – powiedziała bez cienia uśmiechu na ustach, patrząc mi prosto w oczy. – Że dasz sobie wreszcie pomóc!
- Daj spokój, proszę cię – odparłam, nie mając zamiaru nawet tego wszystkiego słuchać. – Przyszłaś się ze mną kłócić?
- Oczywiście, że nie – odpowiedziała zdezorientowana, obserwując mnie przez dłuższą chwilę.
- I nie próbuj nawet przekazywać tego, co widziałaś dalej – powiedziałam prosto z mostu, patrząc jej prosto w oczy. – No chyba, że nie zależy ci na naszej przyjaźni.
- Popełniasz duży błąd nie dając sobie pomóc – powiedziała, a ja już wiedziałam, że skapituluje.
- Być może, ale to jest mój błąd i mam do tego prawo. – Uśmiechnęłam się blado, zabierając się za kolejne ciastko. – Przyniosłaś może ze sobą jakieś notatki?
- Tak – odpowiedziała, gapiąc się teraz tępo na mnie i najwyraźniej nie mając pojęcia, co robić. – I bilet na mój najbliższy występ.
- Dziękuję – powiedziałam po prostu, a ona wyjęła z torebki swoje materiały i podała mi je razem z biletem. – A czy teraz mogłabyś zostawić mnie samą?
- Nie – odpowiedziała gwałtownie, a ja byłam zdziwiona jej żywiołowym protestem, ponieważ nie zwykła tego czynić. Chyba właśnie dlatego tak bardzo ją lubiłam. – Ponadto wprowadzę się do ciebie.
- Nie potrzebuję opiekunki! – Byłam trochę zła za próbę ingerencji w moje życie, ale dodałam po chwili namysłu. – Chyba, że masz ochotę zmienić miejsce zamieszkania na stałe. To w sumie przyda mi się lokatorka, dorzucająca się do czynszu.
- Zgadzam się – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Jutro przywiozę swoje rzeczy.
- A więc załatwione – rzuciłam, uśmiechając się delikatnie. – A teraz wybacz, ale pójdę się położyć. Możesz zostać, jeśli chcesz. Skoro już tak bardzo się przy tym upierasz.
- Zgoda – powiedziała po chwili namysłu zapewne stwierdziwszy, iż chyba nie zamierzam popełniać samobójstwa skoro zgodziłam się, aby ze mną zamieszkała. To nie miałoby najmniejszego sensu. – W takim razie do jutra.
- Do jutra, kochana – odpowiedziałam, całując ją w policzek na pożegnanie i odprowadzając do drzwi. A kiedy tylko zamknęły się za nią od razu skierowałam kroki w stronę sypialni. Byłam skonana. Marzyłam teraz jedynie o tym, aby ten dzień wreszcie się skończył.

~*~

Ani się obejrzałam, a dzień zmienił się w tydzień, tydzień w miesiąc, a miesiąc w roku. Zima stała się wiosną, a w moim sercu zakwitły stokrotki. Patrycja okazała się być najlepszym lekarstwem na zło całego świata i najlepszą przyjaciółką pod słońcem. Dzięki niej zapomniałam o tym łajdaku – moim ex i nauczyłam się życia od nowa. Napisałyśmy maturę, wybrałyśmy studia na tym samym uniwerku i wydziale, tylko na innym kierunku i poznałyśmy nowych, ciekawych ludzi. Po raz pierwszy od dawna czuję rosnące szczęście – obyło się nawet bez ingerencji psychologa! Muszę przyznać, iż poznałam kogoś i powoli, mozolnie budujemy swoje wspólne szczęście. Patrycja również jest szczęśliwa i zakochana – wspólne mieszkanie najwyraźniej nam służy. Uwielbiam nasz kampus, a szczególnie upodobałam sobie kawałek zieleni, który ciągnie się od dziedzińca w kierunku ogromnego, nowoczesnego uczelnianego boiska, gdzie kiedy jest na tyle ciepło rozkładamy koce, a jeśli nie siadamy na ławkach i pogłębiamy relacje międzyludzkie. Jestem z siebie dumna, ponieważ od rozpoczęcia roku akademickiego nie opuściłam ani jednych zajęć, co w liceum zdarzało mi się nagminnie. Dzisiaj idziemy z Patrycją na zakupy do centrum – będziemy polować na ciuchy i buty, czego nie robiłyśmy już od bardzo dawna z powodu braku dodatkowych funduszy. Odnowiłam również swoje stare zainteresowania, odkurzyłam tomiki poezji i nawet napisałam kilka własnych utworów. Minie jednak jeszcze dużo czasu zanim zdecyduję się wysłać, któryś z nich na konkurs – obiecałam sobie jednak, że kiedyś na pewno to nastąpi.
- Han, gdzie jest prostownica?! – usłyszałam krzyk Patrycji, dobiegający z łazienki.
- U mnie pod łóżkiem! – odkrzyknęłam zgodnie z prawdą.
- A co ona tam robi? – zapytała zdziwiona Pati, wchodząc do mojego pokoju i wydobywając prostownicę spod łóżka.
- Odpoczywała – odpowiedziałam, kiedy tylko udało jej się ją odnaleźć i posłałam jej uśmiech niewiniątka.
- Aha – stwierdziła najwyraźniej, że nie ma czasu bawić się w moje gierki i ruszyła z powrotem do łazienki.
Sama nie wiem dlaczego akurat tam umieściłam prostownicę, najwyraźniej musiałam uznać to jako dobry żart. Przy okazji wiedziałam, że Pati ma wprost obsesję na punkcie prostowania swoich włosów, a ja osobiście uważałam, że loki dodają jej uroku. Tym bardziej, że jest to jej naturalna cecha wyglądu! No, ale jak to jest zazwyczaj – ciągnęło ją do tego, czego nie miała. Byłam przedwczoraj w domu i oczywiście moja ukochana siostrzyczka w ciągu zaledwie kilku minut wyprowadziła mnie z równowagi. Mała zdecydowanie posiadała jakiś dar! Kompletnie nie wiem na jakiej zasadzie ona jest ze mną spokrewniona, no ale zapewne nigdy się do końca tego nie dowiem. Swoją drogą zaczęło mnie zastanawiać po jakimś czasie nowe rzeczy przestają być dla nas interesujące i kiedy właściwie tracą swoją nowość? Uśmiechając się promiennie podeszłam do okna i wyjrzałam na ulicę. Lubię obserwować ludzi i dopowiadać sobie w głowie najrozmaitsze historie na ich temat. O, na przykład tamta kobieta wygląda jak była modelka! Tamta dziewczyna z całą pewnością śpieszy się do teatru, a tamten mężczyzna jest biznesmenem. To dziecko oblało właśnie pierwszą w życiu klasówkę, a jego matka straciła wiarę w ludzi. Niejedna z tych osób ulegnie niedługo wypadkowi samochodowemu, wielu doświadczy śmierci swoich bliskich, równie duża grupa będzie świadkiem cudu narodzin i triumfu prawdziwej miłości.
- No, jestem gotowa! – usłyszałam głos Pati, która właśnie wpadła do mojego pokoju i automatycznie przeniosłam na nią wzrok i zainteresowanie. – Możemy iść.
- Tylko skończę ostatni akapit – powiedziałam, a po ukończonej czynności wstałam z krzesła, narzucając na siebie kurtkę, którą zdjęłam z oparcia krzesła i spojrzałam na Pat.
- Arkady? – zapytała, uśmiechając się zadziornie.
- Arkady – potwierdziłam, kierując się w stronę wyjścia, po drodze zgarniając klucze. Po dokładnym zamknięciu drzwi i opuszczeniu naszego bloku udałyśmy się w stronę najbliższego przystanku tramwajowego. Patrycja jak zwykle była cicha i poważna, ja natomiast nuciłam sobie pod nosem jedną ze swoich ulubionych piosenek, stale rozglądając się na boki. Zdążyłyśmy na tramwaj, dlatego można było odetchnąć z ulgą i zając sobie miejsce. Obgadywałyśmy z Pati najbliższą imprezę, którą miałyśmy zamiar urządzić u nas w domu, a ja jednocześnie wymieniałam sms-y z Igorem, uśmiechając się pod nosem. Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie się z nim spotkam!
- Pamiętaj tylko, że nie kupujemy butów w ccc – odezwałam się ni z gruszki ni z pietruszki, pragnąc przypomnieć Pati o mojej ostatniej przygodzie ze znaną sieciówką.
- Pamiętam – powiedziała, uśmiechając się jednokącikowo. – Jak mogłabym zapomnieć skoro wracasz do tego co tydzień?
Obydwie zaśmiałyśmy się po jej słowach, zauważywszy, że dojechałyśmy do naszego przystanku natychmiastowo opuściłyśmy tramwaj i udałyśmy się w stronę głównego wejścia do Arkad. Nasze zakupy niestandardowo zaczęły się od Flo, gdzie wybrałyśmy kilka gadżetów, które nieziemsko nam się spodobały. Postanowiłyśmy również zjechać na dół do kosmetyczki, następnie Rosmann i kawa w ulubionej kawiarni. Po odnowieniu sił zabrałyśmy się za kolejne piętro pełne sklepów i cudownych ubrań i dodatków.

~*~

- No, jesteś wreszcie! – Usłyszałam zniecierpliwiony głos Igora, który podszedł do mnie i pocałował w policzek na przywitanie. – Tęskniłem.

- Ja też – powiedziałam zgodnie z prawdą, patrząc mu prosto w oczy i rozglądając się po Rynku. – Dokąd się dzisiaj wybierzemy?
- Chciałbym pokazać ci jedno z moich ulubionych miejsc – odparł, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę Galerii Dominikańskiej, nie doszliśmy jednak bezpośrednio pod galerię, skręcając w boczną uliczkę. Uśmiechałam się, zastanawiając jednocześnie, gdzie wylądujemy i nie będąc pewną, czego właściwie powinnam się po nim spodziewać, w końcu spotykaliśmy się dopiero od trzech miesięcy. W powietrzu czuć było zapach wiosny, a ja w sercu czułam coś dziwnego. W końcu zatrzymaliśmy się przed niewielką kawiarenką, o której pomimo pięciu lat mieszkania we Wrocławiu nie miałam zielonego pojęcia, natychmiast wchodząc do środka. Kawiarnia nie mogła być najbardziej popularnym miejscem w stolicy Dolnego Śląska, ponieważ wnętrze świeciło pustkami – ale ledwie przekroczyłam próg tego miejsca, a już wiedziałam, dlaczego było wyjątkowe dla Igora. Przytulne wnętrze, z kominkiem w samym centrum, zachęcało do spędzenia tutaj wolnego czasu. Nie było tłoczno, więc można było liczyć na odrobinę intymności, pomimo tego, że z definicji miało to być miejsce publiczne.
- Tu jest cudownie! – powiedziałam z całą pewnością, siadając razem z Igorem przy stoliku przy oknie, który sam dla nas wybrał i uśmiechając się do niego.
- Cieszę się, że ci się podoba – powiedział, najwyraźniej zadowolony z siebie, a już po chwili podszedł do nas kelner, aby przyjąć nasze zamówienie, zupełnie jak w jakieś ekskluzywnej kawiarni, czego szczerze mówiąc nie spodziewałam się, jeśli brać pod uwagę jedynie pierwsze wrażenie. Zamówiliśmy po kawie i kawałku tortu, patrząc sobie głęboko w oczy, a w pewnym momencie nawet łapiąc się za ręce. Nie wspomniałam jeszcze o tym, ale Igor studiuje prawo na Uniwersytecie Wrocławskim, jest już na trzecim roku, czego trochę mu zazdroszczę, ponieważ sama jestem bliżej jak dalej w swojej wyższej edukacji, która jak na razie obejmuje jedynie jeden semestr zimowy.
- Jak odkryłeś to miejsce? – przerwałam niepokojące milczenie, które zapadło między nami tuż po odejściu kelnera.
- Układałem sobie w myślach jakąś ciekawą historię na ten temat, aczkolwiek prawda jest bardziej niż banalna – powiedział z uśmiechem na ustach. – To kawiarnia mojej starszej siostry.
- Nigdy bym na to nie wpadła – powiedziałam zgodnie z prawdą, wyraźnie zaskoczona wyznaniem Igora.
- Haniu, muszę ci się do czegoś przyznać – powiedział niespodziewanie, a ja automatycznie stałam się czujniejsza niż pies myśliwski, przyglądając się chłopakowi ze zdwojoną uwagą. – Celowo zataiłem przed tobą kwestię statusu majątkowego mojej rodziny. Szczerze mówiąc, jesteśmy niesamowicie bogaci, ale bałem się o tym wspominać jak tylko wygłosiłaś ten swój monolog na temat dwóch różnych światów.
- Ani słowa więcej! – warknęłam, nagle zdając sobie sprawę z tego, że ta kawiarnia wcale nie musiała codziennie świecić pustkami. To musiała być jego sprawka! – Nie dzwoń do mnie nigdy więcej! – rzuciłam, wyraźnie zaskoczonemu moim wystąpieniem chłopakowi prosto w twarz, podrywając się gwałtownie z miejsca i ubierając kurtkę. – Aha, i żeby nie było. Kłamstwo to jedna z tych rzeczy, których absolutnie nie toleruję! Cześć!
- Hania, zaczekaj! – Zupełnie jakby wybudził się z jakiegoś transu i w chwili, kiedy zmierzałam w stronę wyjścia z kawiarni rzucił się w moją stronę, chwytając mnie za rękaw, czym jednie jeszcze bardziej mnie rozzłościł. – Po prostu czekałem na właściwy moment.
- Przepraszam, ale nie mam zamiaru teraz z tobą rozmawiać – warknęłam, wyszarpując swój rękaw z jego uścisku, po czym wybiegłam z kawiarni i biegłam aż do samego przystanku tramwajowego. Jak tylko drzwi tramwaju zamknęły się za mną rozpłakałam się, nie kłopocząc nawet tym, aby ukryć twarz w dłoniach. Do swojej listy pomyłek i porażek życiowych mogłam dopisać kolejnego faceta, który nie był tak naprawdę tym za kogo się uważał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zapewne byłabym w stanie dać mu drugą szansę, gdyby nie sprawa z tym gnojkiem z przeszłości, która do dziś spędza mi sen z powiek w najmniej sprzyjających momentach. Miałam nadzieję, że Patrycja nigdy się nie dowie tego, co zaszło pomiędzy mną, a Igorem, ponieważ zdolna byłaby do tego, aby przez rok wpierać mi do głowy, iż nie wszyscy mężczyźni są tacy jak Dawid i zasługują na drugą szansę. Akurat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyrights 2017 @ Miara grzechu and C.

Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania treści bloga bez pisemnej zgody właścicielki, na podstawie ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.